mpk poland
  • RELACJA
  • AZJA 2015
  • AZJA 2012 / 2013
  • MAŁE PODRÓŻE
  • GALERIA
  • O NAS
  • KONTAKT

Czarnogóra, część 2: Dookoła Zatoki Kotorskiej

19/11/2014

1 Comment

 
Istnieje na świecie takie miejsce, które oczarować potrafi każdego. Miejsce, które naprawdę zachwyca i pobudza wyobraźnię. Miejsce, o którym można powiedzieć „naturalne arcydzieło”. Tak jak chyba wszyscy ludzie odwiedzający tą część Bałkanów chcą podziwiać Zatokę Kotorską, tak i my postanowiliśmy skosztować jej wdzięku. Chcieliśmy ją na własne oczy zobaczyć, poczuć i przeżyć. Zapragnęliśmy doświadczyć jej z bliska… i z każdej strony. Zapraszamy Was zatem na drugą odsłonę naszej bałkańskiej opowieści o Czarnogórze…
Obraz
Czarnogóra, część 1: Skarbiec możliwości, bogactwo wrażeń

Po kilku dniach od przyjazdu do Czarnogóry, przenieśliśmy się z Budvy nad Zatokę Kotorską. Na bazę wypadową do eksploracji okolicy wybraliśmy miasteczko Tivat, a właściwie zlokalizowaną od niego nieco bardziej na południe, niewielką miejscowość Mrcevac. Po raz trzeci wyjeżdżaliśmy z Budvy autostopem, po raz trzeci w innym kierunku i tym razem już na dobre.

Niecałe 30 kilometrów dzielących Budvę i Tivat pokonywaliśmy trzema różnymi pojazdami. Kierowca ostatniego z nich wysadził nas w samym centrum portowego miasteczka. Żeby odnaleźć nasz nocleg w Mrcevac, musieliśmy jeszcze sporo się nachodzić. Bałkańskie wrześniowe słońce grzało tego dnia dosyć mocno, więc długodystansowy marsz z plecakiem do przyjemności nie należał. W czasie poszukiwań naszej miejscówki dyskutowaliśmy o przydatności w podróży takich dobrodziejstw cywilizacji, jak nawigacja GPS. Z jednej strony szybko znaleźlibyśmy nasz nocleg, zaoszczędzilibyśmy sporo energii i czasu, ale z drugiej strony nie otworzylibyśmy się na interakcje z lokalną społecznością, nikogo byśmy nie spytali o drogę, nikomu nie opowiedzielibyśmy skąd jesteśmy i nie doświadczylibyśmy tej radosnej chęci pomocy.

Po dotarciu na miejsce i krótkim odpoczynku, wybraliśmy się na spacer. Okolica była typowo mieszkalna – dominowały wolnostojące domki z ogrodami i przydomowymi winnicami. Kierowaliśmy się w kierunku jednej z niewielkich plaż. Żeby do niej dotrzeć musieliśmy obejść dookoła lotnisko - jedno z dwóch w całym kraju, które obsługuje połączenia międzynarodowe (drugie jest w stolicy). Można stwierdzić, że jest ono atrakcją samą w sobie
, nie dosyć, że w urokliwej krajobrazowo lokalizacji (pomiędzy górami i morzem), to jeszcze można spacerować niemal przy samym pasie startowym. Mimo ogrodzenia i tabliczek z zakazem przebywania w momencie startu, ludzie i tak zatrzymują się, żeby podziwiać wzbijające się w powietrze maszyny, które przelatują raptem kilka metrów nad głową.
Obraz
Następny dzień zgodnie uznaliśmy za najlepszy ze wszystkich podczas naszego tygodniowego pobytu w Czarnogórze. Całodniowa wyprawa rowerowa dookoła Zatoki Kotorskiej była dla nas wręcz pomysłem idealnym. Mieliśmy wszystko, co kochamy - widoki, góry, rowery i wodę, a do tego wszystkiego przepiękną pogodę…

Zaczęliśmy wcześnie rano. Jeszcze poprzedniego dnia dowiedzieliśmy się, że rowery można wypożyczyć w Biurze Turystycznym (Centrum Informacji Turystycznej) w Tivat, które otwiera się o ósmej. Żeby więc jak najdłużej cieszy
ć się naszą wycieczką, nie mogliśmy spóźnić się ani minuty. Do przejścia mieliśmy 2,5 km. W związku z tym, że autostop w Czarnogórze funkcjonuje znakomicie, postanowiliśmy skorzystać z tej opcji. Na miejscu byliśmy niemal w momencie otwarcia. Pracownicy biura wyjaśnili nam na miejscu, że owszem, można za ich pośrednictwem wynająć rowery, jednak są oni tylko łącznikiem pomiędzy turystami, a lokalnymi mieszkańcami, którzy je udostępniają. No i o ósmej rano zorganizowanie rowerów nie jest takie proste. Czarnogórcy pracujący w Biurze Turystycznym okazali się jednak bardzo pomocni i zrobili wszystko, abyśmy rowery dostali jak najszybciej. Zamówili nawet taksówkę na koszt wynajmującego rowery, która zawiozła nas… z powrotem do Mrcevac - do domu niemal po sąsiedzku tego, w którym spaliśmy.

Była ósma z minutami, a my już trzeci raz tego dnia pokonywaliśmy drogę pomiędzy Mrcevac, a Tivat. I znowu na czterech kółkach, z tą tylko małą różnicą, że każdy z nas miał już swoje własne dwa. Przejechaliśmy przez miasteczko i niedługo później byliśmy już na promie. Płynęliśmy z Lepetane do Kamenari. Połączenie promowe w tym miejscu ma olbrzymie znacznie dla transportu – wydatnie skraca ono drogę do Herceg-Novi i dalej do Chorwacji, bez konieczności objeżdżania całej Zatoki Kotorskiej dookoła. Coś, co dla branży transportowej jest tylko zbędnym nadrabianiem kilometrów, dla nas było celem samym w sobie. Po przeprawie promowej większość pojazdów kierowała się w lewo, podczas gdy my skręciliśmy w prawo. Od tego miejsca ruch drogowy przy wybrzeżu znacznie zmalał, a my już w pełni mogliśmy delektować się naszą rowerową przygodą.

Długość naszej trasy wyniosła łącznie prawie 60 kilometrów
 i pokonywaliśmy ją przez niemal cały dzień. Nie spieszyliśmy się. Miłośnicy gór i widoków w takim miejscu spieszyć się nie potrafią. Co chwilę zatrzymywaliśmy się na robienie zdjęć i podziwianie spektakularnych widoków. Piękno krajobrazów w Zatoce Kotorskiej po prostu zachwyca i zapiera dech w piersiach. Trudno opisać to słowami. Można naprawdę poczuć się jak w bajce. Zresztą… co ja się tam będę rozpisywać? Zobaczcie sami.
Obraz
Obraz
Obraz
Obraz
Obraz
Obraz

A na deser krótki filmik poniżej:
Przez całą drogę po lewej stronie towarzyszyły nam górskie masywy, a po prawej woda. Niejednokrotnie jechaliśmy przy samym brzegu. I to na różnych wysokościach – przy plażach i przy stromych urwiskach. Przejeżdżaliśmy też przez kilka malutkich miejscowości rozlokowanych wzdłuż wybrzeża. Ich architektura nawiązuje do weneckiego stylu budownictwa. Chyba najbardziej urokliwie ze wszystkich jest miasteczko Perast, przez które nie mogliśmy przejechać nie zatrzymując się co chwilę na zrobienie zdjęcia.
Obraz
MPK w Perast
Punktem kulminacyjnym naszej wycieczki było miasto Kotor – jedno z dwóch najbardziej turystycznych miast w Czarnogórze. Nie zatrzymaliśmy się w nim na dłużej, ponieważ na jego zwiedzanie chcieliśmy przeznaczyć cały kolejny dzień. Samo zatłoczone miasto, zakorkowane i wypełnione turystami do granic możliwości, było niesamowitym kontrastem dla reszty spokojnych i leniwych miasteczek rozsianych wokół zatoki. Akurat tego dnia w Kotorze można było zobaczyć olbrzymi statek transatlantycki o nazwie „Ryndam”. Prawdziwy gigant.
Obraz
Magda i gigantyczny transatlantyk "Ryndam"
Po krótkim odpoczynku w Muo wyruszyliśmy zwieńczyć dzieło, czyli zakończyć naszą wycieczkę rowerową pełnym okręgiem dookoła zatoki. Po całym dniu upalnego słońca nasze organizmy już dość mocno odczuwały przejechane kilometry. Zmęczeni, ale szczęśliwi, przejeżdżaliśmy przez kolejne miasteczka w drodze powrotnej do Mrcevac. Minęliśmy przystań promową, skąd rano wypływaliśmy promem na drugą stronę, przejechaliśmy przez Tivat i niedaleko naszego miejsca noclegowego zdaliśmy rowery. To był fantastyczny dzień. Wycieczka rowerowa dookoła Zatoki Kotorskiej to pomysł, który będziemy gorąco polecać wszystkim wybierającym się w ten rejon Bałkanów. Poniżej mapka z naszą trasą.
Następnego dnia wybraliśmy się ponownie do Kotoru. Podróżując po Czarnogórze nie mogliśmy pominąć jednego z najważniejszych jej zabytków. Stare Miasto w Kotorze wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w tej części Europy każdego dnia przyciąga rzesze turystów. Solidne mury, zwieńczone twierdzą na szczycie wzniesienia, przez wieki chroniły mieszkańców przed najeźdźcami. Dodatkowym atutem obronnym było ukształtowanie terenu. Stanowiące naturalną barierę, wznoszące się dookoła potężne masywy górskie oraz lokalizacja na samym krańcu Zatoki Kotorskiej, czyniły miasto niemal niemożliwym do zdobycia.

Do Kotoru zawitaliśmy wczesnym rankiem. Dzięki temu wspinaliśmy się na twierdzę w cieniu, a nie w słonecznym skwarze, który jeszcze przed południem daje się we znaki turystom, którzy lubią sobie pospać trochę dłużej. To jedna korzyść. Druga to możliwość swobodnego poruszania się po starówce i w trakcie wspinaczki na twierdzę, ponieważ zwolenników wczesnego wstawania nie ma wcale zbyt wielu. Zdobycie twierdzy wymaga włożenia trochę wysiłku w pokonanie różnicy wysokości, jednak fantastyczne widoki ze szczytu zdecydowanie rekompensują poniesiony trud. Z poziomu Twierdzy Kotorskiej rozpościera się przepiękna panorama na miasto, Zatokę Kotorską i okoliczne góry. Chyba ostatnio nadużywam tego typu epitetów, ale krajobrazy z tego miejsca są naprawdę fantastyczne.
Obraz
Widok na Zatokę Kotorską ze szczytu staromiejskiej twierdzy
Gdy siedzieliśmy na dachu jednej z kamiennych konstrukcji, racząc się ciepłą herbatką z termosu i ciasteczkami zbożowymi, mogliśmy obserwować jak intensyfikuje się turystyczny ruch. Mogliśmy odetchnąć z ulgą, że udało nam się uniknąć wzmożonej liczby zwiedzających podczas wspinaczki na twierdzę. Naszą uwagę szczególnie przykuwali Azjaci. W zasadzie sami starali się o wzrost naszej atencji wobec nich, ponieważ kierowali w nas swoje obiektywy i robili nam zdjęcia. Musiało spodobać im się nasze usytuowanie na tle kamiennego muru i gór. Zostaliśmy uwiecznieni z termosem i ciastkami na fotografiach Japończyka, a także grupki turystów z Chin. Wprawialiśmy ich także w niemałe osłupienie, gdy z każdym z osobna witaliśmy się w ich ojczystym języku. Odpowiednio po japońsku i mandaryńsku. Zasób podstawowych słów, które przyswoiliśmy sobie podczas podróży do Azji, nie poszedł w tym przypadku na marne.

Po zejściu na dół, Kotor nie przypominał już tego samego, świecącego pustkami miasta, które uświadczyliśmy zaraz po przyjeździe. Chcieliśmy jeszcze pospacerować sobie urokliwymi uliczkami starówki i poczuć klimat średniowiecznej architektury. Ale cóż… nie było już tak romantycznie. Cały czar tego miejsca wyparowywał coraz bardziej i bardziej wraz z każdą kolejną wycieczką zorganizowaną, która wdzierała się przez główną bramę. Istnieją z pewnością ludzie, którzy wśród tłumów, kramów i sklepików z pamiątkami czują się jak ryby w wodzie, my jednak do nich nie należymy. Pokrzątaliśmy się bezwiednie w poszukiwaniu jakichś spokojniejszych miejsc, jednak z każdą chwilą wzrastał tylko poziom naszego niezadowolenia. Zwiedzanie Starego Miasta postanowiliśmy więc uznać za zaliczone. Według nas Kotor jest za ciasny na tak wielką liczbę ludzi, więc uszczupliliśmy ją o dwie jednostki i wyszliśmy poza miejskie mury.

Nie był to jednak koniec atrakcji w tym dniu. Poszukując wcześniej w Internecie możliwości trekkingowych w okolicy tej części zatoki, natknęliśmy się na ciekawą opcję. Po przeciwnej stronie zalewu, w miejscowości Muo, swój początek ma szlak wiodący do punktu widokowego przy starej austro-węgierskiej fortecy. Została ona wybudowana jeszcze w dziewiętnastym wieku. Najbardziej zainteresowała nas jednak możliwość spojrzenia na miasto Kotor i dużą część Zatoki Kotorskiej z innej perspektywy niż ta najbardziej popularna (czyli z poziomu staromiejskiej twierdzy). Przypuszczaliśmy, że forteca nie znajduje się na jakiejś porażającej wysokości, więc będąc na miejscu rozpoczęliśmy marsz krętym szlakiem pod górę. Kręty, to mało powiedziane - on był zygzakowaty niemal na całej długości. Nie wzięliśmy ze sobą za dużo jedzenia i picia – wody raptem na kilka łyków i parę zbożowych ciasteczek. To miała być krótka wędrówka... No właśnie, miała... Ku naszemu zdziwieniu, szliśmy coraz wyżej i wyżej.

Jakież było nasze zdziwienie, gdy po dość długiej wędrówce naszym oczom ukazał się widok na… nasze lotnisko i nasze Mrcevac! Całkiem niezamierzenie weszliśmy na szczyt masywu Vrmac i spoglądaliśmy właśnie na panoramę po jego drugiej stronie. Byliśmy zaskoczeni, ale zadowoleni i usatysfakcjonowani jednocześnie. Cały ten długi marsz pod górę miał jednak sens. Myśleliśmy żeby kontynuować naszą wędrówkę po drugiej stronie masywu i zejść sobie bezpośrednio do naszego miejsca noclegowego, ale po spytaniu napotkanej miejscowej kobiety i po krótkiej analizie poglądowej turystycznej mapki, którą mieliśmy ze sobą, doszliśmy do wniosku, że drogi na skróty do Mrcevac po prostu nie ma. Aha… Stara austro-węgierska forteca! No właśnie… Jakiegoś szczególnego wrażenia to ona nie robi. Ot taka zaśmiecona i zdewastowana nieco ruinka. Nikogo raczej nie zachwyci, no chyba, że zagorzałych koneserów dawnych przedwojennych fortyfikacji.

Miło było popatrzeć na widok po drugiej stronie masywu Vrmac, niemniej jednak wspinaliśmy się ten kawał drogi głównie po to, aby nacieszyć jeszcze oczy przepiękną Zatokę Kotorską. Domyślaliśmy się, że minięty po drodze drogowskaz z napisem „vidikovac” oferował nam coś ciekawego, czego nie powinniśmy przegapić. Nie myliliśmy się. Wróciliśmy do rozstaju dróg, udaliśmy się w kierunku na „vidikovac” i… to było coś fenomenalnego! Ten rajski pejzaż będzie naszym ostatnim krajobrazowym wspomnieniem z tego kraju.
Obraz
Pożegnanie z Czarnogórą
Wspinaczka na Vrmac była dla nas pożegnaniem z Czarnogórą. Na punkcie widokowym spotkaliśmy jeszcze sympatyczne małżeństwo z Rosji, z którym ucięliśmy sobie pogawędkę w ich ojczystym języku. Powiedzieli nam, że byli kiedyś na Kasprowym Wierchu. Po wykończeniu butelki wody i spałaszowaniu ostatnich zbożowych ciasteczek udaliśmy się w drogę powrotną do Kotoru, skąd autostopem wróciliśmy do Mrcevac. Z okna naszego pokoju mogliśmy spoglądać na masywne pasmo Vrmac, na szczycie którego staliśmy...


Paweł

Czarnogóra, część 1: Skarbiec możliwości, bogactwo wrażeń
Czarnogóra, część 3: Tylko autostopem
Nasz PROFIL NA FACEBOOKU

Wycieczka rowerowa dookoła Zatoki Kotorskiej w naszym obiektywie

Kotor w naszym obiektywie

Tivat i Mrcevac w naszym obiektywie

1 Comment
Madusia link
23/11/2014 07:05:29 am

poczułam się jak na przecudownych wakacjach, bo te widoki są oszałamiające i naprawdę robią genialne wrażenie. :) ja, co prawda, do autostopu nie jestem osobiście przekonana, ale widzę, że Wam szczęście szalenie dopisuje. :)
Bałkany są niesamowite, a że ciągle tak naprawdę nie są odkryte i skomercjalizowane, tym większy jest ich urok. :)
pozdrawiam.

Reply

Your comment will be posted after it is approved.


Leave a Reply.

    Obraz
    Kącik Kolejowy

    Obraz
    Skarbiec Kultur

    Obraz
    Egzotyczne Wioski



    Popularne wpisy:

    • Stacja Dżungla
    • Zapomnieć czas
    • Pociągi w Chinach
    • Przyjaciele z Borneo
    • Na kambodżańskiej wiosce
    • Transport w Laosie
    • Smak Indii w sercu Brunei
    • Co w plecakach mamy
    • Laotańskie górskie wioski
    • Tajemnicze sanktuarium
    • Wietnamska kawa
    • Zamieszani w dziwne przedsięwzięcie
    • Podróże autostopowe
    • Birmańskie wioski

    Kategorie wpisów:

    All
    Birma
    Borneo
    Brunei
    Chiny
    Czarnogóra
    Indie
    Indonezja
    Kambodża
    Laos
    Litwa
    Łotwa
    Malezja
    Norwegia
    Polska
    Przygotowania Do Podróży
    Rosja
    Rozmaitości
    Rozmaitości
    Singapur
    Tajlandia
    Tybet
    Wietnam

    Wpisy wg miesięcy:

    September 2015
    August 2015
    July 2015
    June 2015
    May 2015
    April 2015
    March 2015
    December 2014
    November 2014
    October 2014
    August 2014
    June 2014
    April 2014
    March 2014
    February 2014
    January 2014
    December 2013
    November 2013
    October 2013
    September 2013
    August 2013
    July 2013
    June 2013
    May 2013
    April 2013
    March 2013
    February 2013
    January 2013
    December 2012
    November 2012
    October 2012
    September 2012

Powered by Create your own unique website with customizable templates.