Nikt nie jechał bezpośrednio do Limbang. Za to otrzymaliśmy inne ciekawe propozycje transportu. Głównie do najbliższego miasta Kuala Belait albo do przejścia granicznego. Niektórzy chcieli nas zawieźć z powrotem do Miri na dworzec autobusowy. Jedna pani aż zawróciła, aby upewnić się po raz drugi czy na pewno nie chcielibyśmy, żeby nas zawiozła na autobus. Postanowiliśmy uparcie czekać na szczęście i podwózkę bezpośrednio do Limbang. Baliśmy się, żeby nie utknąć gdzieś w Brunei, ponieważ na tamtejszych super-autostradach łapanie kolejnego stopa zajęłoby nam dużo czasu, a było już późne popołudnie.
W międzyczasie zaczęły nadciągać ciemne deszczowe chmury, zwiastujące standardową popołudniową ulewę. Gdy zatrzymaliśmy następny samochód, którego kierowca powiedział, że może nas zabrać do Bandar Seri Begawan, zmieniliśmy plany. Postanowiliśmy dojechać chociaż do stolicy, a stamtąd próbować jechać dalej. Było to dość ryzykowne, ponieważ nie mieliśmy przy sobie żadnych pieniędzy w walucie brunejskiej, dlatego w razie gdybyśmy utknęli tam na noc, mielibyśmy problem z kupieniem jedzenia czy noclegu. Jednak czekanie kolejnej godziny na autostradzie nie poprawiłoby naszej sytuacji. Zapakowaliśmy zatem nasze plecaki do bagażnika i po długim postoju wyruszyliśmy wreszcie w dalszą drogę z hinduskim małżeństwem.
Dowiedzieliśmy się, że nasz kierowca Sigar od około dwudziestu lat mieszka w Brunei razem ze znacznie młodszą od siebie żoną. Gawędząc z nimi na różne tematy, trochę o nas, trochę o ich życiu, kilometry umykały jak szalone. Sigar jechał naprawdę szybko. Przypomniała mi się historia o tym, że w Indiach kierowcy autobusów zawsze pędzą jak szaleni, nie troszcząc się zbytnio o to, że mogą spowodować wypadek. W hinduizmie wierzy się w reinkarnację, także, nawet jeśli coś im się stanie w wypadku, zawsze czeka ich kolejne życie.
W międzyczasie zaczęło się robić coraz później i ciemniej. Martwiliśmy się co zrobimy, gdy rozstaniemy się z tym miłym małżeństwem w Bandar Seri Begawan. Złapanie wieczorem kolejnego samochodu, mogłoby już być niewykonalne. Sigar jakby czytając w naszych myślach, zagadnął nagle, że ma w domu jeden pokój wolny. Powiedział, że kolejnego dnia przyjeżdża jego syn, ale tego wieczoru go nie ma i jeśli chcemy to mamy zostać u nich na noc. Zaoferował, że rano odwiezie nas na drogę wylotową z miasta, żebyśmy złapali dalej kolejny transport. Z nieskrywaną radością, odpowiedzieliśmy, że bardzo chętnie się u nich zatrzymamy.
Gdy dojechaliśmy na miejsce było już zupełnie ciemno. Pod koniec drogi Sigar jechał jeszcze szybciej. Spieszył się, ponieważ pod jego domem czekali na niego przyjaciele, z którymi umówił się na swoją ulubioną grę – badmintona. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że sportem narodowym w Indiach jest krykiet. Gdy Sigar skończył grę, spędziliśmy razem z nim i jego żoną bardzo miły wieczór. Spróbowaliśmy tradycyjnego jedzenia rodem z Indii: ryżu i pyz ryżowych, które jada się, mocząc w aromatycznych sosach głównie na bazie curry. Napiliśmy się także tradycyjnej herbaty masala. Takiej samej jakiej można się napić na każdym rogu w indyjskich miastach. Jest przepyszna i myślę, że z powodzeniem nadawałaby się na nasze polskie zimy. Aby ją przygotować należy najpierw gotować w wodzie pokrojony korzeń imbiru przez około 10 minut. Następnie dodać suszone liście czarnej herbaty i dalej gotować, potem dodać świeży kardamon, można też goździki, a na końcu mleko i cukier.
Od zawsze interesowało mnie dlaczego hinduskie kobiety noszą czerwone znamię na czole. Miałam zatem wreszcie niepowtarzalną okazję dowiedzieć się u źródła dlaczego tak jest. Znamię pomiędzy brwiami mogą mieć zarówno mężczyźni jak i kobiety i jest to związane z ich religią. Natomiast czerwony znak na czubku głowy noszą tylko kobiety, które są zamężne. Jest to komunikat dla wszystkich napotkanych mężczyzn, że są już zajęte. Ponadto znakiem małżeństwa jest obrączka, ale noszona na placu u stopy, a także charakterystyczny wisiorek na szyi. Dowiedzieliśmy się również, że niezamężne dziewczyny wpinają często we włosy świeże kwiaty jaśminu. To taki naturalny perfum, mający na celu przyciąganie przedstawicieli płci przeciwnej.
Tego wieczoru dowiedzieliśmy się jeszcze innych ciekawostek dotyczącej kultury i życia Hindusów. Mimo ogromnego zmęczenia, siedzieliśmy do późna. Kolejnego poranka Sigar z samego rana zawiózł nas na drogę wylotową z miasta, skąd w ekspresowym tempie udało nam się złapać samochód jadący w odpowiadającym nam kierunku. Dzięki spotkaniu tych wspaniałych ludzi przez moment mogliśmy zmienić kurs naszej podróży i poczuć się jak w zupełnie innym zakątku świata. Na tę jedną noc zatrzymaliśmy się w Indiach.
Magda