Przyjeżdżając do Yogyakarty chcieliśmy w głównej mierze skupić się na doświadczeniach kulturalnych. Każdego dnia wieczorem w muzeum Sonobudoyo organizowane są spektakle tradycyjnego teatru cieni. Podczas jednego z takich wieczorów, przy akompaniamencie orkiestry, mogliśmy obserwować z dwóch stron ekranu jak artyści tworzą sztukę przy użyciu misternie wykonanych tradycyjnych marionetek. Z fabuły nie rozumieliśmy jednak zbyt wiele, gdyż całe przedstawienie obywało się w języku jawajskim. Przed opuszczeniem muzeum, mogliśmy dodatkowo zobaczyć jak wygląda proces tworzenia marionetek, wykorzystywanych później podczas sztuk.
Oprócz teatru cieni, bardzo chcieliśmy zobaczyć w Yogyakarcie tradycyjne indonezyjskie tańce. Nasz pobyt w tym mieście zbiegł się akurat w czasie z organizacją w centrum kilkudniowej imprezy o nazwie „Art Festival”. Jednym z wielu punktów programu były właśnie tego typu występy. Trafiliśmy więc na świetną okazję do obejrzenia w akcji tańczących artystów. Pokazy tradycyjnych indonezyjskich tańców są ponadto organizowane każdej niedzieli w Pałacu Sułtana. Ich również nie mogliśmy przegapić. Tancerze, ubrani w przepiękne tradycyjne stroje, prezentowali swój kunszt taneczny przy dźwiękach tradycyjnej muzyki.
Jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych, która przyciąga do Yogyakarty rzesze turystów jest zlokalizowana około 40 km od miasta świątynia Borobudur. Jest to jeden z największych na świecie obiektów kultu buddyzmu, który w 1991 roku został wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Rzeczywistość przeczy jednak wspaniałym, wypełnionym mistyką fotografiom, które widzieliśmy wcześniej w Internecie. Borobudur kipi od turystów. Olbrzymie masy przybywają do tego miejsca i tak naprawdę niemal niemożliwe jest wykonanie pięknego pocztówkowego ujęcia, podobnego do tych, jakie widzieliśmy przed przyjazdem.
Na terenie świątyni kręciły się grupy szkolnych uczniów. Podbiegały do nas i prosiły o wpisywanie imienia i punktów na karteczce. Głównym zamierzeniem było, żeby odbyli konwersację po angielsku z napotkanymi obcokrajowcami, za co rozmówca powinien przyznać im punkty w zależności od poziomu umiejętności. W praktyce nie bardzo chcieli rozmawiać, tylko błagali o wypełnienie tabelki i podpis. Magda postanowiła im nie odpuszczać i trochę przemaglować po angielsku, ja byłem mniej srogi i kazałem im tylko śpiewać piosenki. Potem oczywiście... wspólne zdjęcie.
W Yogyakarcie gościliśmy w dwóch różnych domach. Mieliśmy dzięki temu okazję poznać normalne życie zwykłych Indonezyjczyków. Pierwszego dnia poznaliśmy Hildę, studentkę medycyny. W trakcie swoich studiów odbyła ona praktykę medyczną w Polsce, we Wrocławiu. Razem wybraliśmy się do świątyni Borobudur i na pokaz tańców podczas „Art Festival”.
Drugą część pobytu w Yogyakarcie mieszkaliśmy z Wendie i jej rodziną. Ich dom znajduje się w centrum miasta, w tradycyjnej starej zabudowie. Okolicę stanowi szereg urokliwych, wąskich i węższych zabytkowych uliczek. Dzięki zatrzymaniu się u niej na parę dni mogliśmy przekonać się jak wygląda codzienne życie zwykłej indonezyjskiej rodziny. Wujek Wendie tworzy wspaniałe wzory na tkaninach w technice batik. Widzieliśmy także niemałą kolekcję jego obrazów wykonanych ołówkiem. Trzyma je porozwieszane w pracowni i w garażu. Nie ma jednak na tyle pewności siebie, żeby wystawić je na widok publiczny i np. sprzedawać. Bardzo nas to zaskoczyło, gdyż jego dzieła są naprawdę fantastyczne.
Poza tym w Yogyakarcie poznaliśmy Emilię - podróżującą Polkę. Spędziliśmy razem trochę czasu spacerując wspólnie zabytkowymi uliczkami miasta, uczestnicząc w pokazach tradycyjnego indonezyjskiego tańca i dzieląc się naszymi podróżniczymi doświadczeniami.
Na pamiątkę z Yogyakarty otrzymaliśmy w prezencie od Wendie tkaninę barwioną w technice batik, którą własnoręcznie wykonał jej wujek. Jest to wspaniały podarunek, który będzie nam przypominał artystycznego ducha tego miasta.
Paweł