Nasza przygoda z linią kolejową dookoła Rangunu (ang. Yangon Circle Line) rozpoczęła się na niewyróżniającej się niczym szczególnym malutkiej stacji kolejowej Hledan. Jest to zwyczajna stacja, jakich wiele w Rangunie. Turyści, którzy decydują się na ten niezwykły pociąg, zaczynają zwykle na miejskim dworcu głównym. Nam było jednak na Hledan po prostu najbliżej. Pracownik stacji potrafił nawet coś dukać po angielsku, więc, jak to w takich przypadkach w zwyczaju mamy, częściowo słownie, a częściowo na migi, wyjaśniliśmy facetowi o co nam chodzi. Rysując na biurku koło wokół jego telefonu i wskazując stację początkową i końcową kupiliśmy bilet z Hledan do dworca głównego (dłuższą drogą), czyli prawie całe koło. Proces zakupu nie jest taki szybki. Trzeba okazać się paszportem, poczekać grzecznie na ręcznie wypisany długopisem bilet i zapłacić jednego amerykańskiego dolara za każdego obcokrajowca. Oczywiście to jest Birma, więc dolar z Ameryki musi być piękniutki, nowiutki, niepogięty i czyściutki. Eksperyment z wręczeniem takiego pomiętolonego szmatławca nie powiódł się niestety. Miejscowi mają znacznie łatwiej, nieporównywalnie taniej i płacą w lokalnej walucie.
Pociągi kursują relatywnie często, ale strasznie się wleką. Wagony są zatłoczone. Dla wielu Birmańczyków jest to podstawowy środek przemieszczania się po Rangunie. Jadąc pociągiem obserwowaliśmy jak podróżni wskakują i wyskakują w czasie jazdy. Wewnątrz można spotkać sprzedawców, którzy mają w ofercie różne lokalne przekąski. Lokalni pasażerowie są bardzo życzliwi dla obcokrajowców, jeden ze starszych mężczyzn na mój widok wstał i chciał mi ustąpić siedzące miejsce. Oczywiście podziękowałem grzecznie i nie skorzystałem. Chyba najlepszą miejscówką na podziwianie i fotografowanie uroków miasta są schodki przy drzwiach. Trzeba jednak uważać, gdyż trzęsie i rzuca dosyć solidnie. Do składów doczepiony jest także jeden wagon wyższej klasy, który poleca się turystom – można sobie usiąść i spokojnie obserwować przez okno uciekający świat. Wewnątrz nie dzieje się jednak nic specjalnego. Wiele dzieje się za to w pozostałych wagonach i warto je odwiedzić, żeby przyjrzeć się z bliska kolejowej codzienności mieszkańców Rangunu.
Nie było jednak tragedii. Wysiedliśmy po prostu na najbliższej stacji, która wciąż była na naszej linii dookoła Rangunu. Podeszliśmy do okienka żeby wyjaśnić sprawę, a tam powitał nas... kot. No kot po prostu. Taki zwykły, sierściowy. Gdy podchodziliśmy do kasy biletowej, wyłonił się jak na zawołanie, wychodząc leniwie prosto z malutkiego okienka i usiadł na ladzie. Minę miał taką, jakby chciał nas spytać: „W czym mogę pomóc?”. Uśmialiśmy się z tej sytuacji i przez drzwi podeszliśmy do innego kasjera, tym razem w wydaniu homo sapiens. Pokazaliśmy mu bilet i powiedzieliśmy, że pomyliliśmy pociągi. Nie było jednak żadnego problemu. Kasjerzy poradzili nam, żebyśmy wsiedli w następny pociąg i będzie OK. Był to chyba zresztą ten sam pociąg, którym jechaliśmy od początku. Po przyjeździe na stację naszego składu, kasjer dopilnował, żebyśmy weszli do wagonu wyższej klasy. W nim kontynuowaliśmy naszą podróż.
Linia kolejowa dookoła Rangunu wiedzie nie tylko przez zatłoczone centrum miasta, ale także przez jego peryferia. Trudno powiedzieć, czy wciąż są to peryferia, czy może już wioski, bo krajobrazy są prawdziwie wiejskie. Pociąg jedzie przez pola, a bambusowe i drewniane chatki kontrastują z nowoczesną miejską zabudową w oddali. Czy to odrębne wioski, czy peryferia będące w rzeczywistości slumsami? Trudno stwierdzić - pewnie coś na pograniczu. Ludzie mieszkają niemal w największym mieście w kraju, a jednak ich schronieniem są biedne domki z bambusa. Jadąc przez te wioski częstym obrazkiem są schnąca przy torach ubrania. Peryferia miasta to także olbrzymie śmietniska. Niektórzy ludzie wiodą niestety swoją egzystencję w ich sąsiedztwie. Jadąc dalej można obserwować lądujące i wnoszące się w powietrze samoloty, ponieważ pociąg przejeżdża niedaleko lotniska, a w innych miejscach wypatrzeć można otoczone drutem kolczastym piękne wille najbogatszej (czyt. najprawdopodobniej powiązanej z rządzącym do niedawna reżimem wojskowym) części społeczeństwa. Trudno odeprzeć od siebie refleksje o olbrzymich nierównościach społecznych w tym kraju.
Paweł