Lato to plażowanie, krótkie spodenki, kąpiele w morzu lub jeziorze. A co na deser? Oczywiście lody! Może miałby ktoś ochotę na tradycyjny malezyjski deser lodowy o wdzięcznej nazwie ABC? W tutejszym klimacie produkty mleczne są trudno dostępne, drogie, a w związku z tym mało popularne. Dlatego najlepiej od razu zapomnieć o lodach śmietankowych. Bazą tradycyjnego lokalnego ABC jest rozkruszony lód, polany sokiem owocowym, mlekiem kokosowym lub mlekiem kondensowanym z puszki. Oczywiście (i tu kluczowy składnik) nie mogłoby zabraknąć kukurydzy i czerwonej fasolki. Wiele razy, nie tylko w Malezji, zauważyliśmy, że kukurydza i czerwona fasola są używane do słodkości, a nie tak jak u nas do potraw obiadowych. Cóż... warto spróbować czegoś nowego, jednak specjał ABC nie trafił szczególnie w nasz gust.
Za każdym razem, gdy poruszam z kimś temat koloru skóry, reakcja jest identyczna. Nikt nie może uwierzyć, że w naszym klimacie opalenizna jest pożądana oraz że kobiety nabywają produkty brązujące cerę. Czasem próbuję wytłumaczyć, że na naszym kontynencie lekka opalenizna jest synonimem zdrowia. Poza tym mówię, że na przykład wrócić nieopalonym z wakacji to oznaka, że ktoś nie miał ładnej pogody i pewnie przez to cały urlop nieudany. Tu zawsze śmiech. Poza tym przecież nikt nie chiałby być biały jak ściana ani blady jak śmierć, za to każdy wie, że „dziewczyny lubią brąz”. Może ktoś zna odpowiedź na pytanie z jakich jeszcze powodów Europejczycy lubią być opaleni? Gdy pogoda na wakcjach nie dopisała zawsze można pójść na solarium. W Azji takie wynalazki nie istnieją. Dla tutejszych pań byłoby to zapewne największą karą – zamknąć się w „trumnie”, z której wyjdzie się bardziej brązowym i jeszcze za to płacić? Nikt tu nie uwierzyłby, że coś takiego jest możliwe.
Na początku nie mogłam zrozumieć dlaczego ludzie chodzą w długich rękawach skoro jest tak gorąco. Kobiety w długich spodniach i rękawach, a do tego obowiązkowo w kapeluszach lub z parasolką, a czasem nawet w rękawiczkach, żeby skryć ciało przed zbrązowieniem. Jednak od pewnego czasu sama chodzę najczęściej w spodniach za kolana i prawie nigdy w koszulkach bez rękawów. Słońce potrafi być naprawdę zabójcze.
Kilka razy próbowałam dowiedzieć się z czego to wynika. Składa się na to kilka czynników. Po pierwsze w kulturze Azji Południowo-Wschodniej kobiety nie pokazują publicznie za dużo ciała. Ta zasada obowiązuje wszędzie (w muzułmańskiej Malezji szczególnie). A jak wszędzie to na plaży również. Poza tym, nieodkryte miejsca na ciele byłyby narażone na słońce, a co za tym idzie, na opalenie się i zbrązowienie. Jest to dla mnie trochę problematyczne, ponieważ chcąc się dostosować do panujących obyczajów, źle bym się czuła paradując w stroju kąpielowym. Z drugiej strony naprawdę nie lubię moczyć całej odzieży: koszulka, spodnie, bielizna. Na dodatek w takim zestawie pływanie nie jest specjalną przyjemnością. Cóż... z dwojga złego wybieram drugi wariant, mniej komfortowy, ale przynajmniej nie szokujący.
Zatem dla wszystkich, którzy na początku lata mają kompleksy i nie chcą wyjść na plażę z nieopalonym brzuchem: pomyślcie o tych, którzy marzą o białym ciele. Jeśli ten argument Was nie przekonuje i nadal nie chcecie pokazywać białego ciała, to w tym sezonie zamiast stroju kąpielowego proponuję dres lub piżamę!
Magda