Ryga przywitała nas krzyczącą na dworcu autobusowym starszą kobietą, która nie wiedzieć czemu wzięła nas za Rosjan. Z tego co mniej więcej zrozumieliśmy, chodziło jej o to, że to nie nasz kraj i że mamy się stąd wynosić. Przygoda z Łotwą nie zaczęła się zbyt przyjemnie, krzycząca na nas kobieta, gapiący się ludzie, musieliśmy uciekać z dworca jak najszybciej. Jak się potem dowiedzieliśmy, Łotysze nie darzą Rosjan sympatią. W stolicy mieszka wielu imigrantów z Rosji, którzy przez swoje zachowanie nie mają najlepszej opinii wśród mieszkańców.
Co zapamiętam z wizyty w Rydze?
Oprócz sytuacji opisanej powyżej, na pewno zapamiętam nocną deszczową wyprawę na wieżę kościelną, z dachu której oglądaliśmy piękną panoramę Rygi. Trochę tajemniczo, trochę romantycznie, trochę magicznie. Było to dla nas wyróżnienie, ponieważ nie każdy turysta ma możliwość podziwiania takich widoków. Nasz znajomy, u którego nocowaliśmy był jak klucznik i otwierał po kolei potrójne drzwi, zanim weszliśmy do środka. Kościół jest największą i najstarszą drewnianą świątynią na Łotwie. Wokół ciemno, cicho, słychać tylko stukot deszczu, a my wspinamy się po drewnianych schodach i drabinach na wieżę. Minęliśmy wielki dzwon i weszliśmy jeszcze wyżej, z najwyższego poziomu wyszliśmy na dach, przed nami ukazała się piękna panorama stolicy Łotwy.
W Rydze zaprzyjaźniliśmy się z Sanitą i Silvisem, którzy również planują swoją podróż – wyprawę z Rygi nad morze Czarne i dalej na południowy zachód Europy – rowerami. Ich plany były dla mnie inspirujące.
A my wyruszyliśmy dalej: na Moskali! Kierunek Petersburg.
Magda