Jak jednak jest obecnie? Przez ostatnie kilka lat Birma podobno bardzo się zmieniła. Celowo używam słowa „podobno”, ponieważ nie byłem tam ani kilka-kilkanaście lat temu, ani na przestrzeni kilkunastu ubiegłych miesięcy. Swoją wiedzę opieram natomiast na subiektywnych relacjach osób, które odwiedziły ten kraj oraz na innych źródłach internetowych. Powolna polityczna odwilż spowodowała, że Birma stała się łakomym kąskiem dla bezlitosnej turystycznej machiny. Nowy, niezagospodarowany jeszcze rynek otworzył się na turystyczny przemysł. Z tego co słyszymy i co czytamy w Internecie, nie możemy oprzeć się wrażeniu, że Birma przeżywa właśnie niesłychany turystyczny boom. Możemy się tylko domyślać jak owy boom zmienił oblicze kraju – miejsca, dostępność usług, a przede wszystkim świadomość lokalnych mieszkańców. I nie są to niestety przemyślenia pozytywne. Przybywający stadnie przedstawiciele świata zachodniego z całokształtem swoich kulturowych uwarunkowań, arogancją i ignorancją, nie wróżą niestety nic dobrego.
Historia Birmy jest trudna. Przez ostatnie dziesięciolecia Birmańczycy musieli wiele wycierpieć. Pod koniec XIX wieku kraj stał się brytyjską kolonią. Oficjalnie Birma uzyskała niepodległość na początku 1948 roku. Fakt ten poprzedziło jednak wciąż nie do końca wyjaśnione morderstwo działacza niepodległościowego Aung Sana (ojca późniejszej laureatki pokojowej nagrody Nobla i najbardziej znanej birmańskiej działaczki politycznej na rzecz demokracji - Aung San Suu Kyi), który niepodległość tą wynegocjował od Wielkiej Brytanii oraz wybuch w kraju wojny domowej. Rządy demokratyczne w młodym kraju nie trwały jednak długo. Czternaście lat po uzyskaniu niepodległości władzę w kraju, poprzez zamach stanu, przejęła junta wojskowa. Wszelkie przejawy buntu były krwawo tłumione, a przeciwnicy polityczni prześladowani. Birma na prawie 26 lat została odcięta od świata zewnętrznego.
W 1990 roku odbyły się demokratyczne wybory, które z miażdżącą przewagą zwyciężyła prodemokratyczna partia pod przewodnictwem Aung San Suu Kyi. Wynik ten nie został jednak uznany przez generałów. Działacze opozycyjnych partii zostali aresztowani, a najważniejsze stanowiska w kraju dalej spoczywały w rękach wojska. Krajem wstrząsały wielkie manifestacje, które władza bezwzględnie tłumiła. Jedną z nich, która odbyła się w 2007 roku, nazwano szafranową rewolucją. Nie obyło się bez ofiar śmiertelnych. Głównymi demonstrantami byli wówczas buddyjscy mnisi, których ubrania są właśnie w szafranowym kolorze. Powolna odwilż polityczna zaczęła się dopiero w 2011 roku. Junta wojskowa została rozwiązana, a prezydentem został cywil (człowiek reżimu z bogatą karierą wojskową). Uwolniono więźniów politycznych, w tym Aung San Suu Kyi. W 2012 roku jej partia zdecydowanie wygrała wybory uzupełniające do parlamentu.
Prawie 25 lat temu junta wojskowa zmieniła angielską nazwę kraju z „Burma” na bardziej zbliżoną do języka birmańskiego nazwę „Myanmar”. Zmianę nazwy zaakceptowało ONZ. W Polsce przez długi czas, także po roku 2000, wciąż używało się nazwy „Birma”. Stosunkowo niedawno wprowadzono do języka polskiego nazwę kraju „Mjanma”. Przypuszczam, że polskiemu społeczeństwu bliższa jest jednak nazwa „Birma”, dlatego na naszej stronie internetowej tak będziemy to państwo nazywać. Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych w 2012 roku przyjęła nazwę kraju „Birma” jako nazwę wariantową, co oznacza, że można ją normalnie używać w języku polskim.
Jak się obecnie podróżuje po Birmie? Granice lądowe wciąż są zamknięte dla chcących podróżować po całym kraju obcokrajowców. Istnieje kilka przejść granicznych z Tajlandią, ale umożliwiają one dotarcie wyłącznie do najbliższego miasteczka – podróż w głąb kraju jest wówczas zabroniona. W praktyce turyści wykorzystują te przejścia wyłącznie do jednodniowych wypadów, które mają na celu odnowienie tajlandzkiej wizy. Żeby zatem indywidualny turysta mógł swobodnie podróżować po Birmie, musi wlecieć do niej samolotem. Największe lotnisko, jedno z trzech międzynarodowych w kraju (czwarte w budowie) zlokalizowane jest w największym birmańskim mieście – Rangunie. Przez 142 lata było ono stolicą kraju, jednak w roku 2005 junta wojskowa przeniosła stolicę do nowo wybudowanego od podstaw miasta o nazwie Naypyidaw. Tak czy owak Rangun (ang. Yangon) jest dla większości podróżników obowiązkowym punktem rozpoczęcia i zakończenia wojaży po Birmie.
Czytaliśmy, że władze Birmy ograniczyły swobodne przemieszczanie się po kraju do wyselekcjonowanych przez siebie regionów. Rząd ustalił schematy i turystyczne szlaki, z których podróżujący niezależnie obcokrajowiec nie może zbaczać (niektóre miejsca można odwiedzić, wyłącznie na wyciecze, zorganizowanej przez lokalne biuro podróży). Dodatkowym utrudnieniem jest to, że podobno wykaz zakazanych obszarów często się zmienia.
W Birmie wciąż istnieje przepis zakazujący Birmańczykom przyjmowania obcokrajowców na noc. Mogą to czynić wyłącznie hotele ze specjalną licencją. Z tego powodu w kraju niemal zupełnie nie funkcjonuje Couchsurfing. Można co prawda próbować przenocować się u jakiegoś obcokrajowca, który mieszka w Birmie na stałe, jednak jak dla nas, główna wartość Couchsurfingu, czyli głębsze poznawanie i przeżywanie lokalnej kultury, przestaje w takiej sytuacji w ogóle istnieć. Można umówić się na spotkanie z jakimś Birmańczykiem i porozmawiać z nim trochę o ich zwyczajach i kulturze, ale szczerze powiedziawszy to nie to samo, co wspólne życie przez kilka dni pod jednym dachem.
Mając zatem na uwadze wszystko powyższe, planowanie podróży po Birmie było dla nas sporym wyzwaniem. Z jednej strony nie chcieliśmy ominąć najbardziej spektakularnych atrakcji w kraju, takich jak świątynia Szwedagon w Rangunie czy olbrzymi kompleks świątynny w Bagan, jednak z drugiej strony bardzo ciężko było zaplanować sobie jakiś skok w bok – wypad na jakąś wioskę z dala od cywilizacji, zboczenie z utartych turystycznych szlaków czy spędzenie kilku dni w towarzystwie birmańskiej rodziny. Marzy nam się wyłamanie poza schemat. W tym przypadku wykaz regionów objętych zakazem wstępu utrudnia nam zadanie ekstremalnie. Niełatwo jest też znaleźć w Internecie jakieś aktualne informacje na temat transportu.
Jaka będzie Nasza Birma? To pytanie stawiamy sobie w przeddzień planowanego przylotu do tego kraju. Czy będzie dziewicza, nieodkryta, autentyczna? Czy może wręcz przeciwnie - zobaczymy turystyczny bubel zgrabnie udekorowany sztucznymi uśmiechami i wystawiony na pożarcie masie turystycznych ignorantów? Moje marzenie sprzed podróży nie zmieniło się. Wciąż chcę odwiedzić Birmę, wciąż chcę dotrzeć do miejsc, do których dotarło niewielu lub nikt najlepiej, wciąż chcę poznać ludzi, którzy na widok białej twarzy uśmiechną się ze szczerej serdeczności, zaproponują herbatę i nie rzucą się na mnie z pamiątkami do kupienia. Jutro, dokładnie w rocznicę naszego wyruszenia w podróż do Azji, wylądujemy w Birmie. Przekonamy się na własne oczy o tym, o czym do tej pory mogliśmy tylko usłyszeć od innych lub przeczytać w Internecie. Jaka zatem będzie nasza przygoda w tym kraju? Birma pokaże.
Paweł